Wiceprezes NBP: Szczyt inflacji nastąpi w wakacje. Radykalny spadek w przyszłym roku
Według danych GUS inflacja w czerwcu wyniosła 15,6 proc. Zdaniem rządu, wszechobecna drożyzna to wina pandemii i wojny na Ukrainie (politycy PiS używają określenia "putinflacja"). Z kolei opozycja przekonuje, że odpowiada za to polityka NBP pod rządami Adama Glapińskiego oraz "rozdawnictwo" rządu PiS.
7 lipca Rada Polityki Pieniężnej po raz dziesiąty z rzędu podwyższyła stopy procentowe, tym razem o 50 pb, do 6,5 proc., co oznacza, że raty kredytów zaciągniętych w złotych znów wzrosną.
Zbliża się szczyt inflacyjny?
Wiceprezes NBP Marta Kightley powiedziała w TVP Info, że "szczyt inflacji nastąpi w w wakacje, lipcu-sierpniu" i "następnie inflacja będzie powoli obniżać się w tym roku, a potem – jeżeli zostanie utrzymana tarcza antyinflacyjna – to z radykalniejszym spadkiem inflacji będziemy mieli do czynienia z w przyszłym roku".
– Na koniec przyszłego roku to będzie prawdopodobnie około 6,7 proc. i następnie w 2024 r. znajdziemy się w naszym paśmie odchyleń od celu inflacyjnego – tłumaczyła, dodając, że według analiz NBP "odchylenie ponad cel inflacyjny wynika w 3/4 z czynników zewnętrznych, a to tworzy szok podażowy, który uderza w najuboższe gospodarstwa domowe".
"Schładzanie" rynku kredytów i spowolnienie w gospodarce
Komentując podwyżkę stóp procentowych, Kightley powiedziała, że działania banku centralnego w tej sferze są nakierowane na "schłodzenie rynku kredytowego". – Wyraźnie widzimy, że to działa – oceniła. Pytana, dlaczego banki nie podnoszą oprocentowania depozytów, powiedziała, że "to się powoli dzieje". Jak dodała, "w sytuacji chłodzenia się gospodarki banki będą ostrożniejsze w udzielaniu kredytów".
Zwróciła uwagę, że w pierwszym kwartale br. polska gospodarka urosła o 8,5 proc. w stosunku do roku poprzedniego, ale nadchodzi spowolnienie. Szacujemy, że w przyszłym roku to będzie 1,4 proc. wzrostu PKB, a więc znacznie słabiej niż w tym roku, prawdopodobnie 4,7 proc. – mówiła Kightley.